czwartek, 26 lutego 2015

Warsztat # 6 - Antarktyda - fauna i flora


Mama: - Jakie zwierzęta żyją na Antarktydzie? 
Mała: - Małe przemarznięte foczki???

W tym miesiącu nasze myśli i zajęcia krążyły wokół najzimniejszego kontynentu na Ziemi - Antarktydy. Jak do tej pory - to mój ulubiony temat. Uświadomiłam sobie, jak mało wiem (albo jak mało pamiętam) o tym kontynencie. Z radością dziecka odkrywałam tajemnice Antarktydy i bawiłam się przy tym przednio. Dziewczynki zresztą też :).

Zapraszam na relację :)
zdj.Magdaleny Żmudy-Baranowskiej (http://www.arctowski.pl/index.php?p=419)


W połowie miesiąca w płockim ZOO odbyły się warsztaty w ramach Festiwalu Zorzy Polarnej pt.: "Na lodowym szlaku". Na dzieci czekało pięć stacji, na każdej z nich - dwa rodzaje zadań: "zimowe zmagania z nauką" (dla nieco starszych) i "lodowate zadania plastyczne". Dzieci otrzymywały Paszport Zdobywcy Arktyki i Antarktydy, gdzie za wykonywane zadania otrzymywały "zaliczenia". Za 5 uzbieranych podpisów odbierały imienny dyplom.

Dziewczynki starały się korzystać ze wszystkich atrakcji :)
Malowały gipsowe śnieżynki
Duża zrobiła kulę śniegową z pingwiniątkiem
Rozwiązywała zadania na spostrzegawczość
Wymyślała, co trzeba zrobić z lodem, żeby przestał być śliski
Mała w akcji
Razem z innymi dziećmi, Dziewczynki zasiedlały obszary podbiegunowe i z dyplomem w łapkach, niechętnie wróciły do domu.


W tym miesiącu domowy warsztat został rozłożony na kilka dni. Ponieważ Mała odrzucała wszystko, co jej zaproponowałam, postanowiłam zostawić jej i Dużej wolną rękę. Przygotowane materiały leżały na stoliku, w zasięgu wzroku i czekały na zainteresowanie. Nie musiały czekać długo :), bo pingwinie kolorowanki, obrazki ze zwierzętami i inne, kusiły bardzo i szybko trafiły do dziecięcych rączek.

Na pierwszy ogień poszły gipsowe pingwiny podarowane dziewczynkom przez zaprzyjaźnioną Panią Bibliotekarkę, która to chętnie pomaga nam co miesiąc w poszukiwaniach książek odpowiednich do tematu warsztatu.

Pingwinów jest dziesięć, powstaje dla nich zagroda. Duża codziennie dokłada do niej nowe elementy. Jest już lodowa górka do zjeżdżania na brzuchach, kawałek lodowca szelfowego i morze z górą lodową. Znając moją starszą córę, jestem pewna, że praca nad makietą potrwa jeszcze sporo czasu :).

Kolejnego dnia Duża zainteresowała się mapą. Przy pomocy globusa i atlasu zaznaczyła morza otaczające Antarktydę, największe lodowce szelfowe, jezioro Wostok i wulkan Erebus, oraz oczywiście biegun południowy. Polska stacja polarna też nie została pominięta :).

Korzystając z fotografii i grafik dostępnych w internecie, przygotowałam karty ze zwierzętami i roślinami Antarktyki. Znalazły się na nich: lampart morski, uchatka antarktyczna, krabojad, foka Weddella, słoń morski południowy, foka Rossa, petrel śnieżny, pochwodziób biały, rybitwa popielata, albatros królewski, różeniec żółtodzioby, petrel warcabnik, ryba lodowa, kormoran antarktyczny, kryl, kałamarnica kolosalna, antar polarny, płetwal błękitny, kaszalot, ryba białokrwista, grindwal, orka, humbak, delfin krzyżowaty, pingwin cesarski, pingwin antarktyczny (maskowy), pingwin Adeli (białooki), pingwin królewski, pingwin białobrewy, pingwin złotoczuby, pingwin skalny, porosty antarktyczne, kolobant i śmiałek antarktyczny. 

Dziewczynki bawiły się nimi na wiele sposobów: np. Mała rozdzielała je na gromady ssaków, i ptaków, a Duża układała z nich łańcuchy pokarmowe. Karty z fokami i pingwinami były wydrukowane dwukrotnie i posłużyły nam do gry w antarktyczne memo. Dzięki temu, że do podpisów użyłam czcionki z elementarza, to nawet Mała nie miała problemów z odczytywaniem nazw.

Nad kartami pracowałam kilka dni, a jak już były gotowe, to znalazłam podobne, dostępne "od ręki" o tu: www.ekokalendarz.pl
Z w/w strony pochodzi też:
  • pomysł, jak przy pomocy wody, majeranku i grzebienia, przybliżyć dzieciom działanie fiszbin: 
  • wykreślanka z wielorybami w roli głównej:
  • plansza, na której porównane są wielkości waleni: 
Planszę zabraliśmy na spacer, żeby dokładnie odmierzyć krokami wielkość płetwala i orki. Zapoczątkowało to kilkudniową zabawę, i zaowocowało nową miarą długości. Odtąd odległość z domu do sklepu, albo z parkingu do szkoły, dziewczynki obliczały "w orkach" :D.



Na zakończenie - kilka zdjęć z przeszłości, z naszego ZOO. Duża była wtedy wzrostu pingwina królewskiego, a Mała była mniejsza od pingwina białobrewego :).

Strony, z których korzystałam w trakcie przygotowywania warsztatu:
www.photo.antarctica.ac.uk
www.oceanarium.org.pl
www.arctowski.pl
www.ekokalendarz.pl
www.discoveringantarctica.org.uk- wracamy tutaj nadal, żeby jeszcze raz zobaczyć, jak bardzo zmienia się Antarktyda zimą (tu),  uzupełnić ogniwa łańcucha pokarmowego (tu), albo odpowiednio ubrać antarktycznego naukowca (tu)
 

Zajrzyjcie na inne blogi biorące udział w projekcie:

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Warsztat # 5 - Ameryka Północna - muzyka/piosenka


Do naszego stałego "warsztatowego" zestawu w tym miesiącu dołączył "Mapownik". 

                        
Swoją podróż do Ameryki Północnej rozpoczęłyśmy (tradycyjnie już) od oględzin globusa, i zaznaczenia na nim miejsc, które będziemy "zwiedzać".



 Sięgnęłyśmy po "Mapy" p. Mizielińskich.


Tym razem to Kalina odczytywała nazwy krajów, które znajdują się na omawianym kontynencie.



W albumie "Zachwycająca Ziemia" odszukałyśmy kilka ciekawych miejsc Ameryki Północnej. 

Jezioro Kraterowe na wysokości ponad 1800 m. n. p. m., USA, Oregon:


Gorące źródło znajdujące się na terenie Parku Narodowego Yellowstone. Swój niezwykły kolor zawdzięcza mikroorganizmom - hipertermofilom:

  
Meteorytowy Krater Barringera, USA, Arizona:


 W chwili odpoczynku Dziewczynki pokolorowały trochę nasz Świat.

 
  

W podróż muzyczną wyruszyłyśmy nieco dalej. Opuściłyśmy kontynent i wylądowałyśmy w archipelagu Hawaje. Hawaje są, co prawda, częścią Oceanii, jednak politycznie należą do Stanów Zjednoczonych. Są najmłodszym stanem USA. Archipelag jest pochodzenia wulkanicznego i na jego terenie znajduje się wiele czynnych wulkanów.

Nieodłącznym elementem kultury Hawajczyków jest taniec hula. Hula nie może istnieć bez słów. Taniec jest wykonywany przy dźwiękach pieśni, i to właśnie jej słowa są główną wartością w hula. Taniec polega na obrazowaniu dłońmi i ciałem historii zawartej w pieśni. Jest kilka rodzajów hula, dwa główne to styl kahiko i styl auana. Pieśni w pierwszym z nich opowiadają historie o powstawaniu świata, o bogach i bóstwach. Jest to swoista kronika. Dawni Hawajczycy właśnie przez ten taniec przekazywali młodszym pokoleniom historię Hawajów. Styl auana jest wykonywany przy melodyjnej piosence i współczesnych instrumentach. Opowiada historie o miłości, tęsknocie i opiewa piękno hawajskiej przyrody. 

Nauczyłyśmy się z Dużą fragmentu jednej piosenki. Jej tytuł to "Litle brown gal". Na youtube znalazłam lekcje hula krok po kroku i razem ochoczo pląsałyśmy przy dźwiękach ukulele :).

Fragment hula w wykonaniu Dużej:

It's a little brown gal in a little grass skirt 


 In a little grass shack


 in Hawaii 


 I odpowiednio przystrojona:
  

Przy okazji odwiedzin na Hawajach nie mogłyśmy przepuścić okazji, by porozmawiać chwilę o wulkanach. Zrobiłyśmy też swój własny. Mała bała się prawdziwego wybuchu i nie chciała uczestniczyć w eksperymentach. Dopiero po obejrzeniu filmu na youtube uwierzyła, że nic złego stać się nie może, i dołączyła do zabawy.

Nasz wulkan (dla Małej - bulkan) - czyli szklanka przyklejona do talerzyka przykryta folią aluminiową.

  
Do  środka wlewamy ciepłą wodę, wsypujemy 3 łyżki sody oczyszczonej i dolewamy trochę płynu do mycia naczyń (żeby "lawa" dobrze się pieniła).


W szklance mieszamy trochę barwnika spożywczego z octem.


Ocet wlewamy do wnętrza wulkanu.


Lawa bez dodatku płynu do mycia naczyń:



  Tu już z płynem - zdecydowanie lepszy efekt.





A na koniec wróciliśmy na kontynent, by zapoznać się z twórczością jednego z amerykańskich kompozytorów, muzycznego awangardzisty - Johna Cage'a. Znany jest on nie tylko z fortepianu preparowanego (wyposaża struny fortepianu w różne nakrętki, gumki itp.), ale też z utworu 4’33’’, którego partytura nie zawiera ani jednego dźwięku, a muzyka (zgodnie z opinią Cage’a) tworzy się sama przez wszystko co w trakcie tego czasu brzmi i szumi
Duża zagrała nam część tego utworu na klarnecie :D. Na nasze domowe 4'33'' złożyły się dźwięki dochodzące zza okna, stukanie klockami drewnianymi (Mała budowała najwyższą wieżę), burczenie w brzuchu, wycieranie nosa, szum powietrza wydmuchiwanego przez klarnet i wiele wiele innych. To było ciekawe doświadczenie muzyczne :).





Zobaczcie, co przygotowały pozostałe Mamy biorące udział w projekcie: